Refleksje na Jom Kipur 5782

Czas Jom kippur to czas naszej spowiedzi. Nasze grzechy wyznajemy przed Bogiem wspólnie, jako cała społeczność, bowiem nie są one wyłącznie “naszymi prywatnymi sprawami”, choćby dlatego, że skutki naszych przewinień są często odczuwalne przez innych ludzi. Jako Żydzi też byliśmy i wciąż czasem jesteśmy oceniani w kategoriach odpowiedzialności zbiorowej na podstawie czynów jednostek, czy nam się to podoba czy nie. “Lista grzechów”, którą zawierają nasze świąteczne modlitwy jest długa i recytujemy je, mimo, że wielu z nich nigdy nie popełniliśmy. Samo jednak doświadczenie wspólnego wyznawania wspólnych przewinień ma w sobie coś niezwykłego i wiąże nas ze sobą nawzajem.

Byliśmy winni… okradaliśmy innych… korumpowaliśmy innych… byliśmy źli i nikczemni… by wspomnieć tylko kilka wykroczeń z naszej modlitwy Aszamnu. większość z nas nikogo nie okradła, większość z nas nie jest nikczemna, bardzo niewielu ludzi popełnia poważne przestępstwa, takie jak morderstwo. Ale jest przestępstwo, które prawie każdy z nas popełnia, w różnym stopniu, w zasadzie codziennie – tym przestępstwem jest kłamanie.

Tora nie zabrania explicite wszelkich form kłamstwa, piętnuje jedynie kilka bardziej poważnych jego form. Ciekawą opinię na temat dziewiątego przykazania wyraził Abrawanel, portugalski, żydowski lider, filozof oraz komentator Biblii:

Po napomnieniu aby nie czynić krzywdy swojemu bliźniemu w czynie, nie czynić krzywdy jego ciału, (nie będziesz mordował), jego żonie (nie będziesz cudzołożył), nie poprzez jego dobra (nie będziesz kradł) pojawia się napomnienie, aby nie czynić mu krzywdy poprzez słowa wypowiadane z ust: Nie będziesz składał fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu. To zawiera w sobie, poza składaniem fałszywego świadectwa, także zakaz kpienia sobie z bliźniego, rzucania oszczerstw, oczerniania, publicznego obrażania go i tym podobnych.

Powodem, dla którego Tora nie zawiera przykazania „nie będziesz kłamać”, jest to, że taki zakaz byłby to problematyczny z etycznego punktu widzenia: wszyscy wiemy, że zdarzają się sytuacje, w których kłamstwo jest dozwolone lub nawet pożądane – na przykład, gdy konieczne jest ono dla ratowania czyjegoś życia. Zamiast tego przykazanie, które znajdujemy w Torze brzmi: Lo ta’ane b’reacha ed szaker, co zazwyczaj tłumaczone jest jako Nie będziesz składał fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu, ale dosłownie oznacza: Nie będziesz odpowiadał bliźniemu/przyjacielowi (ty) fałszywy świadku! Chodzi więc przede wszystkim o publiczne składanie zeznań lub publiczne czynienie oświadczeń na czyjś temat. Powodem, dla którego Tora ujmuje zakaz kłamania w ten sposób, jest to, że jest to jedyny przypadek, kiedy kłamstwo pociąga za sobą niewątpliwą krzywdę i jest to jedyny przypadek, w którym zakaz kłamania może być bezsprzecznie postrzegany jako obiektywny i absolutny.

Ludzie, zwłaszcza współcześnie, coraz częściej skłaniają się ku przekonaniu, że mówienie prawdy może być równie krzywdzące jak kłamstwo, a biorąc pod uwagę względny charakter normy Nie będziesz kłamać, często zastępuje się ją innym przykazaniem: Nie krzywdź. Jest to norma, która bardzo często służy usprawiedliwianiu tak zwanych białych kłamstw. Niektórzy nawet wierzą w absolutny charakter tej normy – Nie zadawaj krzywdy bez względu na cokolwiek. Uzasadnienie takiego przekonania byłoby następujące: skoro możesz kogoś skrzywdzić, zarówno kłamiąc, jak i mówiąc prawdę, a nie ma jasnych, obiektywnych wskazówek, kiedy mówienie prawdy lub kłamstwo będzie szkodliwe, lepiej zastąpić to normą: Nie krzywdź. Problem z tym rozumowaniem polega na tym, że działając zgodnie z tą alternatywną normą i unikając zadawania krzywdy drugiemu człowiekowi poprzez mówienie prawdy, możemy naprawdę skrzywdzić kogoś o wiele bardziej.

Bardzo dobry przykład tego, jak możemy skrzywdzić drugą osobę nie mówiąc jej prawdy, można znaleźć w eseju Sama Harrisa „Kłamstwo” z 2011 roku:

Wyobraźmy jednak sobie, że prawda jest trudniejsza do powiedzenia: Twoja przyjaciółka wygląda grubo w tej sukience lub w każdej sukience, bo jest po prostu gruba. Powiedzmy, że ma też trzydzieści pięć lat i jest samotna, a wiesz, że jej największym pragnieniem jest wyjść za mąż i założyć rodzinę. Jesteś przekonany również, iż wielu mężczyzn nie będzie chciało się z nią umówić na randkę biorąc pod uwagę jej obecną wagę. Nie mówiąc nawet o małżeństwie, jesteś pewien, że byłaby szczęśliwsza i zdrowsza, i czułaby się lepiej, gdyby była szczuplejsza. Białe kłamstwo w tym przypadku to po prostu zaprzeczenie tej rzeczywistości. To odmowa uczciwej porady w burzliwym, trudnym czasie. W tak delikatnym temacie kłamstwo wydaje się tu być porażką przyjaźni. Zapewniając przyjaciółkę o jej dobrym wyglądzie, nie pomagasz jej uczynić tego, co Twoim zdaniem powinna zrobić, aby uzyskać od życia to, czego chce.

Harris kontynuuje i podaje nam kolejny, jeszcze bardziej wymowny przykład, a także ważny wniosek:

W wielu sytuacjach życiowych fałszywa zachęta może być bardzo kosztowna dla innej osoby. Wyobraź sobie, że masz przyjaciela, który przez lata bezskutecznie dążył do zrobienia kariery aktorskiej. Oczywiście wielu dobrych aktorów również zmaga się w ten sposób, ale w przypadku twojego przyjaciela powód wydaje się oczywisty: jest po prostu okropnym aktorem. W rzeczywistości wiesz, że jego inni przyjaciele — a nawet rodzice — podzielają tę opinię, ale nie potrafią się zmusić do jej otwartego wyrażenia. Co powiesz, gdy następnym razem będzie narzekał, że jego kariera utknęła w martwym punkcie? Czy będziesz go zachęcał, by się „po prostu nie spieszył”? Fałszywa zachęta jest rodzajem kradzieży: kradnie czas, energię i motywację, które można przeznaczyć na inny cel. […]

Kiedy ośmieliliśmy się kłamać dla dobra innych, to zarazem zdecydowaliśmy, że jesteśmy najlepszymi sędziami tego, jak wiele powinni oni rozumieć ze swojego życia — jak się prezentują, jaka jest ich reputacja czy perspektywy na świecie. Jest to dość niezwykła postawa wobec innych ludzi i wymaga ona uzasadnienia. O ile ktoś nie jest na skraju samobójstwa lub w inny sposób na krawędzi, decydowanie o tym, ile powinien wiedzieć o sobie, wydaje się kwintesencją arogancji. Czy istnieje zatem bardziej lekceważąca postawa wobec tych, na których nam zależy?

Kwintesencja arogancji… Harris ma tu całkowitą rację. W rzeczywistości ludzie, którzy regularnie praktykują białe kłamstwa, często racjonalizują je przeświadczeniem, że takie działania, podejmowane w celu „nie zranienia kogoś słowami” są oznaką większej (moralnej) wrażliwości i są wyrazem jakiejś wyższej, nadrzędnej moralności. Niektórzy mogą sądzić, że jest po prostu kolejna okazja, by okazać komuś swoją życzliwość. Choć rzeczywiście może to być oznaką wysokiej wrażliwości, nie ma w tym żadnej wyższej, nadrzędnej moralności, lecz w istocie – jest to zwyczajna arogancja.

Co więcej, w wymiarze religijnym nie powiedzenie komuś prawdy, zwłaszcza jeśli dotyczy ważnej kwestii, może być uznane za grzech przez zaniechanie. W ten sposób zachowujemy się jak Jonasz, który próbował uciec przed Bogiem udając się do Jaffy i żeglując do Tarszisz, zamiast postępować właściwie i zganić grzesznych mieszkańców Niwne. Jonaszowy grzech przez zaniechanie sprowadził jedynie ogromny sztorm i sprawił, że marynarze wyrzucili go do morza, po czym został cudownie uratowany przez wieloryba wysłanego przez Boga, aby wyrzucić go z powrotem na ląd. Ostatecznie i tak musiał zrobić to, co mu nakazał Bóg.

Mówiąc prawdę często bierzemy na siebie pewną odpowiedzialność. Jeśli unikamy mówienia prawdy, to po prostu unikamy tej odpowiedzialności. Kłamanie przez przeoczenie, stanie z boku i udawanie, że wszystko jest w porządku, może oszczędzić Ci bólu i chwilowych niedogodności. Ale na dłuższą metę może to mieć znacznie gorsze konsekwencje dla nas, naszych bliskich i naszych przyjaciół. Wszystkie totalitarne, zbrodnicze systemy polityczne zaczynały się od kłamstw i były zbudowane na tych kłamstwach – to najbardziej przerażający przykład tego, co może się z nami spotkać, jeśli stale i bezwzględnie będziemy unikać mówienia prawdy lub walki o nią.

Nasze codzienne białe kłamstwa najprawdopodobniej nie sprowadzą na nas kolejnego, totalitarnego systemu masowego zniewolenia. Ale jak wspomniałem wyżej, niewłaściwym jest zastępowanie przykazania: Nie będziesz fałszywie świadczył przeciw bliźniemu swemu bardziej ogólną normą Nie krzywdź. Jeśli tego dokonujemy, eliminujemy wiele niuansów naszego etycznego postępowania. Spłaszczamy tym samym naszą wyobraźnię etyczną, a nasza etyczna wrażliwość zostanie tak naprawdę przez to stępiona.

Oczywiście mówienie prawdy czasami nie jest łatwe. Różne kultury wyznaczają różne standardy dotyczące komunikacji międzyludzkiej i tym samym sposobu komunikowania „bolesnych prawd”. Różni ludzie mają też różne umiejętności w tej materii i nie każdy umie powiedzieć „prawdę” w łagodny, życzliwy sposób. Ale wszyscy możemy nad tym pracować. I powinniśmy pracować, i nad naszą życzliwością, i prawdomównością.

 

G’mar chatima towa!

 

It would really be appreciated if you could share this article and spread the word. Toda raba