Refleksja nad paraszą Korach.

Żyjemy w czasach ideologicznie spolaryzowanych. I chociaż często polaryzacja ta wydaje się być bardziej ewidentna i ostrzejsza w „świecie wirtualnym” (w internecie i mediach), to „świat realny” nie jest na nią uodporniony. Właśnie wtedy jej skutki odczuwamy dużo bardziej boleśnie. Ta „wirtualna polaryzacja” jest często bagatelizowana i uważana za nieszczególnie groźną, lecz jej znaczenie kompletnie się zmienia, gdy uda jej się przenieść do „świata realnego”, gdzie stoisz przed swoją żoną albo współpracownikiem. Świat wirtualny może zradykalizować nasze poglądy, zwłaszcza, kiedy ujawniamy je tylko przed tymi, którzy się z nimi zgadzają. Przeniesienie tych pomysłów do realnego świata może nie tylko spowodować więcej bólu, ale może też przesunąć granice tego, co ludzie uważają za cywilizowane. Na przykład przekonania takie jak „cel uświęca środki” stają się, niestety, coraz powszechniej akceptowane – zwłaszcza, jeśli jedynym celem jest zwycięstwo.

W porcji Tory na ten tydzień czytamy opowieść o Korachu, który, w towarzystwie 250 innych Izraelitów, buntuje się przeciwko Mojżeszowi. Korach podważa przywództwo Mojżesza oraz przyznanie kehuny (kapłaństwa) Aaronowi:

Dość tego! Cały bowiem zbór, wszyscy w nim są święci, i Pan jest wśród nich; dlaczego więc wynosicie się ponad zgromadzenie Pańskie?” (Lb 16, 3)

Roszczenia Koracha do kapłaństwa wydają się być całkowicie uzasadnione. Opierają się na fakcie, iż on i jego synowie podobnie jak Mojżesz i Aaron wywodzą się z tego samego plemienia kapłańskiego – Lewitów: ojcowie Mojżesza i Koracha byli braćmi, a zatem byli oni kuzynami pierwszego stopnia. Ze słów Koracha nie możemy wywnioskować, czy sprzeciwiał się kapłaństwu Aarona, bo sam też chciał zostać włączony do kasty kapłańskiej, czy też po prostu chciał, żeby kapłaństwo przysługiwało wyłącznie jemu samemu i jego potomkom. Dowiadujemy się, że była to sytuacja typu „albo-albo” ze słów wypowiedzianych przez Mojżesza w odpowiedzi na roszczenia Koracha:

Jutro ukaże Pan, kto jest Jego i kto jest święty, i może zbliżyć się do Niego; kogo zaś wybierze, temu pozwoli zbliżyć się do siebie. (Lb 16, 5)

Kapłaństwo nie było wtedy automatycznie przyznawane wszystkim Lewitom, tzn. potomkom Lewiego, syna Jakuba. Biblia mówi też, że Korach wraz z tłumem ludzi powstał przeciwko (hebr. ויקמו wajakumu…) Mojżeszowi i Aaronowi, nie był to więc pokojowo wyrażony wniosek. To samo można wywnioskować z dalszych gniewnych słów Mojżesza (Lb 16, 8-15), w których oskarża Koracha i jego ludzi o brak pokory, arogancję, niewdzięczność i w końcu o występowanie przeciwko samemu Bogu (Lb 16, 11). Cały ten spór kończy się tragicznie dla Koracha i innych buntowników:

Ziemia rozwarła swoją czeluść i pochłonęła ich oraz ich domy i wszystkich ludzi Koracha i cały ich dobytek. Oni zaś wpadli ze wszystkim, co mieli, żywcem do [szeolu], a ziemia zamknęła się nad nimi; tak zginęli spośród zgromadzenia. (Lb 16, 32-33)

W Pirkej Awot (Sentencje Ojców) nasi rabini napisali:

Każdy spór, który toczy się przez wzgląd na Niebiosa, koniec końców przetrwa; ale spór, który nie toczy się przez wzgląd na Niebiosa, nie przetrwa. Jaki spór toczy się przez wzgląd na Niebiosa? Takim był spór pomiędzy Hilelem i Szamajem. A jaki spór nie toczył się przez wzgląd na Niebiosa? Takim był spór pomiędzy Korachem i całą jego zbiorowością. (Pirkej Awot 5, 17)

W tym fragmencie rabini wyraźnie opowiadają się po stronie Mojżesza, Aarona i ich przywództwa. Fundamentalna różnica między sporami pomiędzy szkołami rabinicznymi a biblijną wersją opisaną w naszej paraszy jest taka, że te pierwsze odbywały się w cywilizowany sposób. Były wyrażane w racjonalny i pokojowy sposób. I nawet jeśli z historycznego punktu widzenia bez porównania częściej wygrywała szkoła Hilela i jej poglądy stały się kamieniem węgielnym dla większości prawa żydowskiego, to poglądy szkoły Szamaja są zawsze odnotowywane obok poglądów zwycięskiej szkoły. XIX-wieczny komentator biblijny rabin Meir Leibush ben Yehiel Michel Wisser, zwany Malbimem, miał bardzo ciekawą obserwację jeśli chodzi o omówioną przez rabinów kwestię sporów:

Nasi mędrcy chcieli zwrócić uwagę, że w świętej czy też boskiej sprawie obie strony łączy w istocie jeden cel – aby przyczyniać się do realizacji niesamolubnych, boskich celów. Jednakże w sporze prowadzonym dla bezbożnych celów, w imię osobistego awansu i tym podobnych, nawet ci, którzy zjednoczyli się po jednej stronie, nie są tak naprawdę zjednoczeni. Każdym rządzą jego własne kalkulacje w kwestii tego, co może zyskać i są gotowi skoczyć sobie do gardeł, jeśli tylko przysłuży się to ich interesom. Tak właśnie było w przypadku sporu toczonego przez Koracha i jego zbiorowość.

Malbim wyjaśnia, że faktyczny, zasadniczy spór miał miejsce nie pomiędzy Korachem i Mojżeszem, ale pomiędzy Korachem i jego stronnikami. Wedle Malbima zwolennicy Koracha byli po prostu bandą malkontentów, żywiących swoje własne, osobiste urazy do władzy, motywowanych jednostkową dumą i ambicją, zjednoczonych po to, aby obalić Mojżesza i Aarona i mających nadzieję, że dzięki temu zrealizują swoje indywidualne pragnienia.

Brzmi znajomo? Jeśli żyjesz w roku 2020, powinno to brzmieć bardzo znajomo. Czego możemy się z tego nauczyć? Tego, że zarówno nasze intencje jak i sposób, w jaki formułujemy nasze żądania mają kluczowe znaczenie dla tego, jak jesteśmy oceniani oraz dla możliwości ich spełnienia. Poczucie krzywdy czy niesprawiedliwości nie usprawiedliwia przemocy, a nawet oskarżycielskiego języka, zwłaszcza gdy ten oskarżycielski język jest przesadzony. Jeśli ludzie wypaczają słowa, żeby osiągnąć swój cel, to dla osób postronnych zupełnie oczywiste jest, że jest to rozpaczliwa próba wywołania określonej reakcji, która nie spotka się zatem z przychylną oceną. Jeśli przedstawiane przez ciebie argumenty są właściwe, święte i słuszne, to zwiększysz swoje szanse na zostanie wysłuchanym przez tych u władzy, przez obserwatorów i przez samego Boga.

Dlatego ważne jest, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, co tak naprawdę jest dla nas ważne. Czy ważna jest dla nas nasza sprawa, idea w którą wierzymy? Czy ważne jest dla nas zwycięstwo i przejęcie władzy? (Tak, aby móc realizować nasze plany dokładnie tak, jak nam się podoba, nie bacząc na innych, na których być może chcemy nawet wziąć odwet?). W pierwszym przypadku jesteśmy pokornymi idealistami, co, jak pokazuje historia, nie przekreśla naszych szans na sukces. W drugim przypadku jesteśmy aroganckimi egocentrykami, co ani nie znaczy, że się nam uda, ani że się nie uda. Ale nie będziemy postępować właściwie i nasze szanse na długoterminowy sukces albo na przychylną ocenę historię spadają.

Co ważne, powodzenie naszych skarg i zarzutów nie jest zależne od stojącej za nimi motywacji. Co jeszcze ważniejsze, w obu przypadkach nasze działania będą wyglądać zupełnie inaczej z perspektywy osób z zewnątrz oraz w ocenie historii – ponieważ oceniający bez żadnych motywów oraz z perspektywy historii i dystansu będą widzieć nasze intencje i działania oraz to, na czym tak naprawdę nam zależy.

I to jest kluczowa kwestia, bowiem świat nie jest czarnobiały ani jednowymiarowy. Jest mnóstwo ludzi postronnych, którzy obserwują obie strony. Oni widzą często to, czego nie widzimy my sami. I to właśnie oni, widząc intencje i działania obu stron, niczym Bóg w naszej paraszy, osądzą i poprą albo nas i naszą sprawę, albo tych, których my uważamy za swoich oponentów. Nie będzie też teologiczną herezją stwierdzenie, że ci stojący obok są w istocie owym palcem Bożym, który decyduje, jak ma się potoczyć historia danej ludzkiej zbiorowości.

Przegrana nie musi być czymś tragicznym, może wyglądać łagodnie i nie musi być ostateczna. Ale może też być tak dramatyczna (oczywiście na poziomie metaforycznym), jak przegrana Koracha i jego stronników. Dlatego też ważne jest, żeby nieustannie poddawać na nowo ocenie nasze intencje i zawsze a priori zakładać, że zostaniemy ocenieni sprawiedliwie.

Szabat szalom!

Tłum. z języka angielskiego: Marzena Szymańska Błotnicka, Menachem Mirski

It would really be appreciated if you could share this article and spread the word. Toda raba